Nie mam jakiegoś przesadnego pociągu do Inglota, nie rzucam się w wir kupowania, gdy zobaczę wysepkę w galerii czy sklep. No, ale wyjątkowa okazja się nadarzyła, dużo klientek to i trochę kasy wpadło ;)

Ciekawe co w środku? :p TŻ sprawił mi niesamowity prezent o którym myślałam już od dawna.
Paletka magnetyczna na 20 wkładów. 5 wkładów kupiliśmy wczoraj, 2 przedwczoraj, a reszta gdzieś latała luzem po kufrze. Nie mam co prawda aż 20 wkładów, jak mówiłam wcześniej, nie staje mi serce na widok Inglota, poza tym mam około 300 cieni (paleta 120, Ruby Rose, paletki no name, pojedyncze cienie), więc następne są zbędne (nie wierzę w to co piszę :P). Byłoby ich więcej, ale jeden cień zgubiłam robiąc wpis o nakładaniu na mokro, jeden się rozkruszył, kilka się pokończyło.
Taka niepotrzebna informacja - stary laptop [*] ;< miałam go 5 lat, zepsute w nim było chyba wszystko co możliwe - kamerka, bateria, wejście do ładowania, USB, slot na kartę pamięci, CD-ROM, mikrofon, pęknięta matryca... Ostatnio zaczął ekran się sam wyłączać, naprawa to ok. 600 zł czyli przewyższa wartość mojego ukochanego złomu...
Z ciężkim sercem zostawiłam go panom po sąsiedzku, żeby wyjęli z niego wszystko co możliwe, żeby sprzedać na części - o ile przy tylu uszkodzeniach coś się da z nim jeszcze zrobić... No i zainwestowałam w nowego - kieszeń aż zapiszczała z bólu, ale przynajmniej mam działający sprzęt :)

;***


ładny zbiór cieni :)
OdpowiedzUsuńTeż kompletuje aktualnie swoją paletkę ;)
Moja już dawno skompletowana, gdzieś robiłam wpis o cieniach i pigmentach :)
Usuń